ďťż

11

Świat eMki
meta fizyka

tej nocy
wypiłem napój energetyzujący z wódką
a potem nie mogłem spać

nie mogę do tej pory
leżę więc
wyobrażając sobie sny
składając je obraz po obrazie

to całkiem miłe
jak wybór filmu przed kinem

jeśli tak wyglądałoby odrodzenie
niebyt zamieniony w byt
katharsis sumienia
pewnie już nigdy bym się nie bał -

będę sypiał na jawie
z najpiękniejszymi kobietami
z mężczyznami
z Bogiem

***

od dziś nosisz moje dziecko
dobrą puentą byłoby rozwiązanie

ale to tylko szaleństwo...

Warszawa, luty 10

nessum dorma*

zrywają pięczęć choć gówno ich to obchodzi
tam w między wersach
jak w obcym języku

tych co umarli i tych co za rogiem
czekają z Bogiem w rozwidleniu pytań -

oni próbują diabłu skoczyć w oczy
och byle dalej byle jak najdalej
nieważne kiedy i z kim się umiera

zrywają pieczęć dosięgając zera

Warszawa, luty 10

Nessun dorma (wł. "Niech nikt nie śpi")

owce - manowce

nie wystarczy nam jedno ukrzyżownanie
nie wystarczy nam jedno
zmartwychwstanie

Warszawa, styczeń 10[/i]

zamieniając w mity

bóg jest głodny pora dać mu ofiarę
tych którzy proszą odkrywając rękawy

nie zmieni wody będzie się mścił
musi mieć wiele satysfakcji

wmawia im schizofrenię
i te trzaski potworne puenty skrzyżowanych dłoni

***

ojcze nasz niepokorny żeby krótko bolało
znasz się przecież na gniewie narodzonym z żalu

- znów widzę siebie jak z krwi zmartwychwstaje
by siać po chwili jeszcze większy zamęt

tak bezpośrednio
aż święci się zamykają w obfitych potach
gdzie diabeł zdejmuje spodnie

a potem rżnie ich na ołtarzach nocy
czy widzisz Panie czy odwracasz oczy
a może właśnie może pragniesz tego

najbardziej ponoć koło czwartej rano
gdy słowa wschodzą pod same sufity
by nagle opaść

Warszawa, luty 10

wiesz co jest smutne (?)

gdy mówisz w pustkę
aż zacznie tobą
oddychać

dlatego brzydzę się jutra
na kartkach zdzierając paznokcie
wciągnięty w odmęt
odkupienia

i proszę byś podał rękę
a ty ręce masz
krótkie

- i to jest smutne
bo wiem że w tobie
umieram

Warszawa, styczeń 10

rachunek okropieństwa

jestem tak samo okropny
jak ty

bawiac się w dobrych i złych proroków
nasze krzyże ważą
tyle samo

ktoś jeszce bardziej okropny
- wymyślił wyścigi

a zatem potykam się po raz pierwszy
z nadzieją na jego gniew

Warszawa, grudzień 09

zajebisty wiersz

to nie jest dobry moment na zapalanie świec
ani na picie do utraty tchu
ani na wołanie

zaciskam w pięść te obrazy
muszę przewietrzyć duszę

muszę odespać ale szkoda mi czasu -
boję się straconego czasu
czymkolwiek by był

wszystko jest względne
miga w kolorach tęczy -

szkoda ze nie mam hajsu
kupiłbym lepszą
śmierć

Warszawa, grudzień 09

desiderata

"Gdyby tam była śmierć,
Podziwiałabym jej dosniosły cieżar, jej niezmienne oczy.
Wiedziałabym, że nie żartujesz (...)"

Sylvia Plath (Prezent Urodzinowy)

porównywano mnie ciągle
a ja nie dawałem się porównywać
odsłaniając ich twarze jak poranne zasłonki

- szukałem tam ciebie
po to by się odnaleźć

lub przenieść dalej w miejsca nikomu nieznane
gdzie nie ma krzyży i gdzie nikt nie umarł
z widłami w plecach przy porannej kawie

- aż pewnej zimy odnalazłem cię
martwą
zbawiłaś diabły
przenajświętsza prawdo...

Warszawa, grudzień 09

Desiderata (od łac. desideratum, w liczbie mnogiej desiderata – to,
co pożądane, upragnione, potrzebne)

jesteśmy muzyką a ona jest ciemnością

łaskocze nas opuszkami w najbardziej podniecające
miejsca
i ciemność zmienia się w światłość kolorową
i widzisz jak te trawy potrafią się pięknie kołysać
jak pięknie potrafi padać
jak konamy z miłości

jesteśmy muzyką
zespoloną w jedność
łapczywi tlenu pożeramy smażonych ludzi
popijając słoneczną tequillę
w miejscach Bogu nieznanych

i tylko ty i ja o mieniących się oczach
ze zdrady
złego co dotychczas
obalamy stereotypy seksem

Warszawa, listopad 09

c'est la vie

zachodzisz w gardło - best modelka
tłum oklaskuje zgrabne nogi
po ciele spływa twa sukienka
czy zdołasz dotrzeć w rytmie drogi (?)

stanęłaś w gardle - śliną spływasz
i już cię nie ma i nie było chyba

Warszawa, październik 09

kuszenie Artiego

chcę byś wierzyła że razem jesteśmy silni
do tego stopnia
że stopnie się nas słuchają -

chcę czegos więcej i tym więcej jest wolność
chcę dać ci wolność
chcę przynieśc ją w zębach do łóżka

a potem na dachu swiata
rozpalmy słońce

Warszawa, październik 09


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  • Powered by WordPress, © Świat eMki