ďťż
Ĺwiat eMki
meta fizyka
tej nocy wypiłem napój energetyzujący z wódką a potem nie mogłem spać nie mogę do tej pory leżę więc wyobrażając sobie sny składając je obraz po obrazie to całkiem miłe jak wybór filmu przed kinem jeśli tak wyglądałoby odrodzenie niebyt zamieniony w byt katharsis sumienia pewnie już nigdy bym się nie bał - będę sypiał na jawie z najpiękniejszymi kobietami z mężczyznami z Bogiem *** od dziś nosisz moje dziecko dobrą puentą byłoby rozwiązanie ale to tylko szaleństwo... Warszawa, luty 10 nessum dorma* zrywają pięczęć choć gówno ich to obchodzi tam w między wersach jak w obcym języku tych co umarli i tych co za rogiem czekają z Bogiem w rozwidleniu pytań - oni próbują diabłu skoczyć w oczy och byle dalej byle jak najdalej nieważne kiedy i z kim się umiera zrywają pieczęć dosięgając zera Warszawa, luty 10 Nessun dorma (wł. "Niech nikt nie śpi") owce - manowce nie wystarczy nam jedno ukrzyżownanie nie wystarczy nam jedno zmartwychwstanie Warszawa, styczeń 10[/i] zamieniając w mity bóg jest głodny pora dać mu ofiarę tych którzy proszą odkrywając rękawy nie zmieni wody będzie się mścił musi mieć wiele satysfakcji wmawia im schizofrenię i te trzaski potworne puenty skrzyżowanych dłoni *** ojcze nasz niepokorny żeby krótko bolało znasz się przecież na gniewie narodzonym z żalu - znów widzę siebie jak z krwi zmartwychwstaje by siać po chwili jeszcze większy zamęt tak bezpośrednio aż święci się zamykają w obfitych potach gdzie diabeł zdejmuje spodnie a potem rżnie ich na ołtarzach nocy czy widzisz Panie czy odwracasz oczy a może właśnie może pragniesz tego najbardziej ponoć koło czwartej rano gdy słowa wschodzą pod same sufity by nagle opaść Warszawa, luty 10 wiesz co jest smutne (?) gdy mówisz w pustkę aż zacznie tobą oddychać dlatego brzydzę się jutra na kartkach zdzierając paznokcie wciągnięty w odmęt odkupienia i proszę byś podał rękę a ty ręce masz krótkie - i to jest smutne bo wiem że w tobie umieram Warszawa, styczeń 10 rachunek okropieństwa jestem tak samo okropny jak ty bawiac się w dobrych i złych proroków nasze krzyże ważą tyle samo ktoś jeszce bardziej okropny - wymyślił wyścigi a zatem potykam się po raz pierwszy z nadzieją na jego gniew Warszawa, grudzień 09 zajebisty wiersz to nie jest dobry moment na zapalanie świec ani na picie do utraty tchu ani na wołanie zaciskam w pięść te obrazy muszę przewietrzyć duszę muszę odespać ale szkoda mi czasu - boję się straconego czasu czymkolwiek by był wszystko jest względne miga w kolorach tęczy - szkoda ze nie mam hajsu kupiłbym lepszą śmierć Warszawa, grudzień 09 desiderata "Gdyby tam była śmierć, Podziwiałabym jej dosniosły cieżar, jej niezmienne oczy. Wiedziałabym, że nie żartujesz (...)" Sylvia Plath (Prezent Urodzinowy) porównywano mnie ciągle a ja nie dawałem się porównywać odsłaniając ich twarze jak poranne zasłonki - szukałem tam ciebie po to by się odnaleźć lub przenieść dalej w miejsca nikomu nieznane gdzie nie ma krzyży i gdzie nikt nie umarł z widłami w plecach przy porannej kawie - aż pewnej zimy odnalazłem cię martwą zbawiłaś diabły przenajświętsza prawdo... Warszawa, grudzień 09 Desiderata (od łac. desideratum, w liczbie mnogiej desiderata – to, co pożądane, upragnione, potrzebne) jesteśmy muzyką a ona jest ciemnością łaskocze nas opuszkami w najbardziej podniecające miejsca i ciemność zmienia się w światłość kolorową i widzisz jak te trawy potrafią się pięknie kołysać jak pięknie potrafi padać jak konamy z miłości jesteśmy muzyką zespoloną w jedność łapczywi tlenu pożeramy smażonych ludzi popijając słoneczną tequillę w miejscach Bogu nieznanych i tylko ty i ja o mieniących się oczach ze zdrady złego co dotychczas obalamy stereotypy seksem Warszawa, listopad 09 c'est la vie zachodzisz w gardło - best modelka tłum oklaskuje zgrabne nogi po ciele spływa twa sukienka czy zdołasz dotrzeć w rytmie drogi (?) stanęłaś w gardle - śliną spływasz i już cię nie ma i nie było chyba Warszawa, październik 09 kuszenie Artiego chcę byś wierzyła że razem jesteśmy silni do tego stopnia że stopnie się nas słuchają - chcę czegos więcej i tym więcej jest wolność chcę dać ci wolność chcę przynieśc ją w zębach do łóżka a potem na dachu swiata rozpalmy słońce Warszawa, październik 09 ![]() |