ďťż
Ĺwiat eMki
Antychryst
von Trier wyciął łechtaczkę i zasnął z wilkami Arti nie dostrzegł w tym sztuki ani trochę nie przejmując się filozofią szukania winnych - nienawidzi szczegółu od niego a raczej na nim spoczywają wszystkie łechtaczki świata Warszawa, październik 09 transplantacje I jesień żniwa poetów lepiej nie patrz bo skończysz jak oni w Parnasie zboczonych samobójców kochających matki bez głowy w zakładzie gdzie z każdym dzwonkiem zapierdalasz na ścięcie języka II każdego dnia coraz bardziej umieramy z tą samą niewiedzą przepowiadając upadek Babilonu skarżąc się własnej zazdrości i to ciągłe uśmiechanie się bez powodu tylko po to by wreszcie skończyć - bo nie może być boskie pod każdym kamieniem Warszawa, październik 09 ole! doprowadza do pasji pozwalając zajrzeć w głąb światła przyspieszonym tętnem rosną kwiaty na ścianach - jest pięknie jak po zażyciu kobiety w niedomkniętej bramie Warszawa, pażdziernik 09 infekcja "Kłopot w tym, że pozwoliłam zamarznąć moim gestom. Kłopot nie tkwił w kuchni ani w tulipanach, lecz tylko w mojej głowie, mojej głowie." Anne Sexton (Dotyk) jest taka ciężka skrzypiąc otwiera nadgarstki przywiązuje do łóżka świadomością odciętego tlenu nawet najmniejszy oddech ukarany za próbę i nie ma innych imion są tylko zasłony - o świcie znikają bandaże obmywam się wodą święconą Warszawa, wrzesień 09 pachnidło wciąż poszukuję nowych modlitw Panie pioruny w głowie ognie puszczane z języka - nie mogę uciec lustra zamknęły drogę stawiają piekło z cegieł zbędnych pytań - pod skórą Panie tam gdzie się nie da podrapać gdzie ciało trzyma purpurową płachtę ... na ścianach gwoździe śmieją się nikczemnie wybiegam dalej płynę z nurtem powiek wprost w ręce które trudno nazwać rękoma - gdy bóg się nami a my zaciągamy bogiem Warszawa, październik 09 deszczowy poranek i wszystko wraca wszystko ma jakiś sens deszcz bębni w parapet a poezję czuć w każdej cząstce tlenu i już wiem że ból ma dobre strony i że jestem potrzebny jak paracetamol jak coca cola jak seks jestem potrzebny tobie i nie obchodzi mnie zawiść tego świata - wygnałem demony spod łóżka ... jutro jest kolorowe jutro ma zapach kawy jutro jest ławką na której zasiądziemy karmić łabędzie i drogą którą pójdziemy oddać się sobie Warszawa, wrzesień 09 Cierpienia młodego Artiego Arti położył się na podłodze i rozmyśla gdzie podziało się łóżko wodne i czemu Francesca nie wraca spod prysznica Arti zasnął czas wysuszył krople zasnął bo nie mógł wytrzymać potem przyszedł Jezus i mu odpuścił i łóżko się odnalazło a Francesca przyniosła kawę podobno śnił mu sie diabeł z blizną pod okiem - okrutne bywają żarty Pana Boga Warszawa, wrzesień 09 Cierpienia młodego Artiego (2) "dieta jest istotą filozofii to co sie zjada wydala się w formie myśli" Tadeusz Różewicz (Wieczny powrót) w lodówce już tylko światło mogę nakarmić się głodem opętała mnie noc nie zasnę noc pełna lęków nawet muchy powariowały - zabiłem jedną i odliczam pacierz w imię pańskie rogatego sumienia Warszawa, wrzesień 09 światełka do pana boga byłem postawiłem znicz przy pałacu były tysiące ludzi każdy z nich z twarzą szarą jak popiół kładł kwiaty podawał znicze harcerzom lub po prostu się modlił trudno uwierzyć że z tej jedności może wyniknąć coś złego kwiecień 10 ***poeci poeci uknuli spisek wymyślając sposób na pisanie będą tak pisać by chwalić się między sobą dzięki temu staną się fajni może nawet nakręcą o nich film przecież są tacy fajni Warszawa, kwiecień 10 poza czubek własnego nosa "Policja będzie ścigać tuszowanie pedofilii w Kościele" Gazeta Wyborcza dlaczego mnie męczysz nie przychodź do mego łóżka znów od łez mokry misiek poduszka zapomnę kiedyś lub co gorsza zrozumiem gdy stanę na mszy całkiem sama w tłumie Warszawa, kwiecień 10 Bazary wiary I nie mogę nie wiem zaraz zwymiotuję coś we mnie płacze podgryza do kości - znów nie mam pracy i tak wegetuję na plecach węsząc niewolniczy pościg najgorzej młodość w jeden dzień utracić za parę groszy chwilowego szczęścia - w wiezieniu więzień azyl wznosić nie doszukując się zwycięstwa kolejne proszki - proroczy deszcz proszków spójrz w stronę nieba a otrzymasz spokój dzień w dzień przeklęty z taką samą puentą gdzie sentymenty to najgorsze piętno II próbuję wracać z dalekiego miejsca próbuję wracać z własnych dróg donikąd - po drodze wpadnę po kolejną flaszkę a potem padnę przed publiką nie mogę nie wiem - zaraz się tu zrzygam tym biednym całym pospolitym życiem naćpane dziecię ma w ręku pokrzywę - mój własny Chrystus o bolesnym świcie Warszawa, kwiecień 10 |
Podstrony
|