ďťż

8

Świat eMki
***

nie jestem dobrym poetą
poetą nawet nie jestem
- może to wszystko po to
by zmazać brudy cielesne

a może piszę ze strachu
że nic nie zostawię po sobie
uciekam przed widmem śmierci
jednym kopytem w grobie

wrzesień 07

oczy szeroko zamknięte

I

spadł słodki deszcz trawy
muzyka zagrała z chmur
napijmy się wódki
za duszę zmarłej kultury
chodź do mnie
chodź tu
reszta to szajs
pędzący jak debil
ku rozbiciu
nadziei

nasz wiersz
jak życie
białymi strofami naćpany
a my w objęciach powietrza
zawsze z kwiatami w kieszeni
które świeże i czyste
wyprane są ideami
z nudy czerwonych świateł
na przejściu wiodącym do nieba

ty wiesz że mamy
klucze do wszystkich klatek
rozdajemy je ludziom
bladym jak ściany

II

dzień trawy
kolejny deszcz
bóg ukrył się w chmurach
a potem wybuchł w nas śmiechem

kryształowe lustro
ogłosiło new age
możemy tańczyć
chmury się rozwarły

tak dzień po dniu
śmiejemy się diabłu w oczy
gdy nasze szeroko zamknięte
stale go pokonują

bóg płynie z nami
przestał chodzić do pracy
którą widać z balkonu
zagraconego krzyżami

Pruszków, lipiec 07

taniec śmierci

już nie wiem co jest poezją
utraciłem słuch
piszę w ciemno
a ty przytul mnie bo potrzebuję miłości
jak bezbronne dziecko które rozmawia z duchami
kiedy ty jesteś może ulicę dalej
tak samo samotna w szarej bezdomnej mgle

uratuj mnie sobą a ja wyzwolę kolory
począwszy od bieli dającej nam światło
przez błękit nieba i zieleń rosnącą w ogrodzie
po czerwień płatków róż na pościeli
na której dodatkowo utworzymy własne
malując po ciele miłość językami
aż po ekstazę dusz uskrzydlonych
i sen bezpieczny od skrzypnięć podłogi

tak bardzo pragnę by kruki odleciały
szukając nowych nawiedzonych domów
choć kto zna prawdę a może są białe
i także cierpią w tej otchłani mroku
jest tyle bólu nie do opisania
musiałem ze ścian pozdejmować lustra
znów powróciły przeraźliwe cienie
co nawet ciszy zamykają usta

odkładam pióro
wiatr umknął tylnymi drzwiami
niektóre świece zgasły inne zmącone płoną
duch małej dziewczynki
przyszedł zapytać o misia
którego zgubił płacząc nad swą dolą

Pruszków, czerwiec 07

pogarda

jeszcze wczoraj tańczyłem by objąć świat
a potem spokój zamieniłem w krzyk
zniknęły kłamstwa krzyże nadzieja

- kiedy spałeś wyjąłem nóż
i złożyłem ofiarę z sumienia

wystarczyło unieść ręce
w stronę dziurawego nieba
deszcz spalił sny
rano znaleźli ciało

zbrukałem ziemię
prochy własnego istnienia

teraz modlę się do śmierci
o światło

maj 07

samotność

krzyczę
hormony młodości szaleją
brak miejsca choć niby tak wiele
na tym świecie układanek z mgły

i bądź tu mądry
pełzaj w stronę spełnienia
gdy drogowskazy tańczą na wietrze
a zegary doprowadzają
do obłędu

Pruszków, maj 07

modlitwa

uwolnij mnie ojcze bo znów muszę grzeszyć
na dobro ludzkie reagując kpiną
jak nagle miłość może przestać cieszyć
a ostrze życia stać się gilotyną (?)



zdradziłem Cię znowu w swej nieporadności
zabrakło skrzydeł by minąć trudności
i wiatru zbrakło by rozwiać wahanie
gdy klęcząc przed Tobą na jednym kolanie
na drugim błądzę w świecie pełnym mroku
gdzie depcząc wiarę odnajduję spokój

lecz Ty powracasz w cierniowej koronie
gdy zamknę oczy marząc o śnie wiecznym
i znowu płaczę widząc Twoje skronie
po których płyną strugi krwi najświętszej
dlaczego powiedz otrzeć ich nie mogę
czy kiedyś przejdę tę krzyżową drogę

...zamykam oczy i tego się boję
znów padam nisko rozdarty na dwoje...

kwiecień, 07

zaćmienie

najpierw zgasło światło
tam boli najbardziej
przyniosłaś pistolet
dopełniając karmę

I

nigdy nie kochaj
na zabój - mówili
pierścionki dla niewolników
murzyn poda whisky

nie przynoś kwiatów
oddychaj słońcem tequili
numeruj szachy
zanim skorzystasz z łazienki
i wszelkie gwiazdy spadną na twój dach
- śpiewając hymn
utraconego dzieciństwa

mówili - zobacz ona ma krzywe nogi
nie goli pach i śmierdzi jej z ryja
i ogon ciągnie - długi wisielczy ogon

II

a ja kochałem
bo nie rozumiałem
tych wszystkich zaklęć
w obcym języku

gdy w naszym łożu
gasło światło a ona zrzucała ciało
do kieszeni - mówili uważaj
pełno ich było w chwili
gdy na ślubnym kobiercu zapomniałem
alternatywy - i było po wszystkim
i miało być pięknie

III

po miesiącu zostałem sam
poprosiłem o zmianę telefonu

słuchawka parzyła ciszą
odkryłem miejskie bary
wtedy wstała z grobu i dom znów był inny
- zanim skorzystałem z łazienki
przywiązałem jej ogon do łóżka

zapaliłem światło
czekając na zaćmienie
wyobrażając sobie

jak rankiem może być piękna

sierpień 08

azyl

mam swoje miejsce
do którego wkraczam przez lustro
kiedy pragnę zabijać

tam płaczę

wypruwam modlitwy z żył
lub leżę wpatrzony w nicość
z podartą kartką u boku

a kiedy mam humor tańczę
nad waszymi głowami
martwymi co noc

mam takie miejsce
zamknięte nawet dla boga
gdybym go nie miał
pewnie bym się zabił

lipiec 07

rozmowa ze ścianą

stoisz murem
sypiesz się miejscami
pomalowana na biało
zgodnie ze standardami

a ja biorę kredki
i mogę malować co chcę

mogę nawet kilofem
poznęcać się
nad twoją kruchością

2006

zazdrość

jedno słońce zgasło
drugie się zapaliło
trochę słabsze bo na baterię
alkalicznej woli
i znów zobaczyłem Cię nagą

z kimś innym

kwiecień 07

zombie

masz szczęście że się nie widzisz
udajesz mocną obnażając łono
gdy w oczach nie ma nic

wysuszona od środka przeszłaś samą siebie
to było chore
puszczałaś się z żyletkami

a na co liczyłaś sącząc wino w swojej samotni
padając po szklance
jak mucha od uderzenia gazetą

poczęstowałem cię sobą
i to był największy błąd

zjadłaś wszystko

2006

***(popatrz jak szybko)

popatrz jak szybko myśli uciekają
gdy zapominasz przebrać się za Boga

znów śnił mi się tunel
bez końca
prawdziwa parodia umierania!

umieranie przy kawie
jakby nigdy nic

luty 08

nadzieja

zabrała ją noc
porwała z drewnianej kołyski
zostawiając kartkę

umieraj

zwróciłem się wówczas do Boga
aby cofnął czas
ale On był zajęty wojnami
i paleniem trawy

zabrała ją noc
kiedy spałem a wyblakłe gwiazdy
płodziły obce szczęście

była taka niewinna
aż wzruszone anioły
patrząc na nią
spuszczały głowę

październik 07


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  • Powered by WordPress, © Świat eMki