Zastukała w moje okno,
maciejkowa noc sierpniowa.
Wolno cichnie ulic tętno,
myśli płyną - jakoś tęskno,
w filiżance stygnie kawa.
W płaszcz ubrana bezsenności,
wdycham ciepły zapach miasta.
Księżyc się na niebie mości,
neon mruga bez litości,
zegar bije - już dwunasta.
Domy cicho pochrapują,
stuk obcasów gwałci ciszę.
Tylko cień się ze mną snuje,
z samotności mej dworuje,
z latarniami się kołysze.
Gdzieś w oddali skrzypi brama,
strach pod pachę schował głowę.
Szkoda tylko, że tak sama,
będę wdychać aż do rana ?
maciejkową dziś Warszawę.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plangamoss.xlx.pl