ďťż
Ĺwiat eMki
Z ogromną przyjemnością przedstawiam kolejną niezwykłą osobowość z cyklu
„Portrety Żonglerów Polskich”. Katarzyna Szumilas, znana również jako Szy, założycielka znanej grupy Sirrion, jest osobą, której pasja i kreatywność zaskakują i wciągają każdego, kto kiedykolwiek się na nie natknął. Artystka, tancerka, reżyser, projektantka kostiumów... krótko mówiąc, jednoosobowa orkiestra! Zapraszam do lektury opowieści o osobie tak niezwykłej jak jej bardzo liczne umiejętności. G: Szy, może na początek, spróbuj wymienić wszystkie swoje zainteresowania. S: A chcesz te obecne, czy wszystkie chronologicznie? G: Niech będą te, które wciągnęły Cię najbardziej. S: Obecnie przede wszystkim taniec z ogniem i działania teatralne które da się w to wpleść, levisticki, powerizery, taniec, działalność społeczna, taniec... Ale swego czasu były to też gimnastyka akrobatyczna, fechtunek bronią biała, strzelanie z łuku, a teraz są jeszcze podróże i tworzenie kostiumów. A i jeszcze szczudlarstwo I nie pozwól mi zastanawiać się dłużej bo znajdę cos jeszcze. Szy i wachlarze. G: Nie ma problemu. Opowiedz jak to się stało, że zaplątałaś się w kuglarstwo i zajmujesz się tyloma sztukami na raz? S: Dawno, dawno temu w roku pańskim 2004 na Grunwaldzie. To był jeden z moich pierwszych wyjazdów z bractwem rycerskim. Dziwiłam się wszystkiemu, byłam zachwycona odtwarzaniem historii i ogólnym klimatem całości. Tam po raz pierwszy zobaczyłam Tancerzy Ognia, zrobili na mnie niesamowite wrażenie i tyle. A jakieś 3 może 4 tygodnie później mój ówczesny chłopak powiedział, że zaczyna kręcić kijem, stwierdziłam, że w takim razie ja wezmę się za poi, na co on odrzekł " że ja się chyba nie bardzo nadaje". G: Dlaczego akurat poi Cię wtedy tak zachwyciły? S: Zachwycił mnie wtedy cały pokaz, chociaż z perspektywy czasu wiem, że to był tylko zwykły freestyle. Widziałam tylko poi i kije, te pierwsze wydały mi się bardziej elastyczne i bardziej kobiece, a że ja wszystko staram się robić na swój kobiecy indywidualny sposób- wybrałam poi. G: Jak wyglądały Twoje początki? Uczyłaś się jakoś konkretnie korzystając z jakichś źródeł czy od razu zaczęłaś wymyślać coś sama? S: Nie jestem chyba najbardziej kreatywnym poiarzem, najpierw trafiłam na portal kuglarstwo.pl, gdzie zaczęłam wypytywać o różne sprawy, a stamtąd odesłano mnie na stronę Salamandry, gdzie znajdowało się główne źródło czerpania wiedzy na temat ówczesnego fireshow. Wtedy każdy kto opanował 42 tricki ze strony Salamandry to był "wymiatacz" teraz to za mało nawet na podstawy. Chociaż według mnie to było lepsze niż przeskakiwanie z fali do hybryd, bo potem wychodzą straszne braki techniczne i brak umiejętności w łączeniu tricków G: W takim razie, kiedy pojawiła się grupa Sirrion?Yameso i Szy S: Przez pierwsze półtorej roku kręciłam bardziej dla siebie, ale też w Bractwie Rycerskim Ziemi Ogrodzienieckiej. Było tam jeszcze kilka osób które też się tym zainteresowało i nawet zrobiliśmy kilka pokazów, ale to było takie machanie bez żadnego pomysłu i oprawy. Bo przecież to bractwo a nie grupa kuglarska. Miałam jakieś nieśmiałe myśli stworzenia własnej grupy i wtedy trafił się przypadek. Jakaś dziewczyna w LO podeszła do mnie i zapytała czy może wziąć mój numer telefonu, bo jakiś jej kolega szuka ludzi zajmujących się ogniem. Spotkałam się z owym kolegą, pogadaliśmy i doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby zrobić coś wspólnego. I tak spotkaliśmy się kilka razy jako bezimienny twór, a potem znalazłam w Internecie przy jakiejś tam okazji nazwę Sirrion, spodobała mi się, no i została. Sirrion przeżył przeprowadzkę do Krakowa i sporo zmian osobowych, ale obecnie jestem z niego bardzo zadowolona. G: Wiele grup, które powstają bardzo często tworzą pokazy na zasadzie „zróbmy coś”. Nie ma to ani fabuły, ani choreografia nie jest szczególnie przemyślana. Sirrion jest grupą bardzo profesjonalną, czy od początku Wasze treningi prowadziły do jakiegoś określonego celu, czy też musieliście przejść przez ten chaotyczny etap? S: Nasze treningi wyglądały w tak: przez chwile każdy robił co mu się żywcem podobało, a potem zabieraliśmy się do pracy nad układami. Oczywiście nie zawsze tak było, czasem się wygłupialiśmy czasem, nikt nie zrobił nic konkretnego. Na początku nie było to nic rewelacyjnego, proste oklepane motywy, ale staraliśmy się znaleźć jakiś własny charakter. taniec brzuchaPamiętam, że robiliśmy pokaz we współpracy z grupą break dancerów, do muzyki elektronicznej. Łączył ze sobą światło chemiczne, ogień i wstążki akrobatyczne więc był dość nietypowy. - To nic, że breakdancerzy wycofali się na dzień przed pokazem i tak wyszło dość fajnie. Teraz z tworzeniem pokazów jest na odwrót, to znaczy musimy się hamować, żeby nie napakować za dużo w jeden pokaz, bo istnieje ryzyko, że zrobimy coś bardzo niezrozumiałego. G: Czego jeszcze musieliście się nauczyć? S: Na początku brakowało też opanowania sprzętu od strony technicznej, nie bardzo umieliśmy się zorganizować na tak zwanym backstagu. Z czasem wypracowaliśmy ogólne zasady takie jak: „każdy pilnuje własnego sprzętu”, „wszystko przed pokazem trzeba ogrzać, żeby się lepiej paliło” czy „sprzęt który schodzi ze sceny trzeba zgasić” G: A jednak Sirrion niezwykle potem rozwinął skrzydła S: Chyba dla tego, że oboje z Yameso jesteśmy bardzo uparci, a teraz pracujemy w grupie w której czujemy się po prostu dobrze. W pracy Sirriona bardzo pomogły mi jeszcze dwie rzeczy, doświadczenie ze sceną Teatralną zdobywane na różnych teatrach młodzieżowych i przeglądach oraz konwencje kuglarskie. G: Co w takim razie dały Ci owe konwencje? S: Na konwencjach kuglarskich zawsze można poznać ludzi którzy są lepsi od ciebie, albo potrafią zrobić coś czego ty nie umiesz, więc w naturalny sposób się uczysz i zdobywasz trochę pokory. Jest sympatycznie, można się pośmiać i zdobyć niesamowity zapas motywacji do pracy. No i można się zainteresować nowymi zabawkami, co jest niestety funduszo i czasochłonne. G: No właśnie, które z pośród swoich zabawek podchwyciłaś na konwencjach? S: Po swojej pierwszej konwencji w Krakowie zakochałam się w chodzeniu po linie (czego nadal nie mogę się nauczyć) oraz postanowiłam zrobić własne szczudła, nauczyłam się żonglować kaskadę trzema piłkami, no i na żonglerskiej Ostródzie oczywiście zaraziłam się manią Powerizerów G: O właśnie, porozmawiajmy o Powerdance, to Twój własny pomysł i można wręcz powiedzieć – Projekt, ponieważ do tej pory Powerizery to były po prostu szczudła do skakania.Powerizer S: Powerdance to była trzecia rzecz o jakiej pomyślałam po założeniu powerów na nogi. Pierwszą było - jak na tym biegać? Drugą - jak skakać? A trzecią - czy da się na tym tańczyć? Mając pierwszy raz Powerki na nogach zaczęłam wymyślać co da się na tym zatańczyć. Do pisania bloga, zmobilizował mnie dopiero konkurs " Powerizer Mega Akcja" w którym główna nagrodą są Powerizery. Stwierdziłam, że z jednej strony mogę wygrać własne wymarzone cudeńka, na które nie stać mnie w normalnych okolicznościach, a z drugiej mogę realizować swój pomysł tańca na tym sprzęcie. Jak się bliżej zastanowić o Powerkach można pisać bez końca, w pewnym momencie jedyną barierą jest jednak brak możliwości treningu na nich. G: konkurs jeszcze nie zakończony, więc trzymamy mocno kciuki. A w takim razie, kiedy w Twoim repertuarze pojawiły się wachlarze? S: Zainteresowanie wachlarzami chyba przyszło mi samo z siebie, jakoś bardzo szybko po pierwszej fascynacji poi. Pierwsze wachlarze zrobiłam sama i żeby nie skłamać były to wtedy pierwsze rozkładane wachlarze w Polsce. Nie pamiętam dokładnie, wiem tylko, że chciałam tańczyć z wachlarzami więc je zrobiłam i były. I akurat wachlarze okazały się dla mnie kopalnią bez dna dla moich własnych pomysłów. Najbardziej boli mnie, że wachlarze traktowane są bardzo po macoszemu w pokazach fireshow, wszyscy wiedzą, że powinny być, więc wstawia się je niezależnie od poziomu tancerek i choreografii. Jednak nie ma warsztatów z wachlarzy i filmików instruktażowych.wachlarze G: Jak można się tego nauczyć? S: Wachlarze to głównie taniec, jeśli umie się, lubi, bardzo chce się uczyć to będzie się dobrą wachlarzystką (chociaż pojawiają się też wachlarzyści :p ) wystarczy tyle! Potem w zależności od predyspozycji jest już bardzo prosto albo ma się masę pracy. G: Może powinnaś prowadzić jakieś bardziej regularne lekcje S: Największy problem jest taki, że nie zapisuje ani nie nagrywam nowo wymyślonych rzeczy, a co za tym idzie zapominam o nich. Kiedyś chciałam stworzyć portal FireFans World, żeby to magazynować, ale zabrakło mi na to czasu. G: Ale jednak starczyło go na nową zabawkę – levistick. S: Z levistickiem dla odmiany spotkałam się na filmiku z YT. Podesłał mi go kiedyś Yameso bo podejrzewał, że mi się spodoba i trafił w sedno. G: Miłość od pierwszego wejrzenia? S: Dokładnie, obejrzałam wszystkie 4 dostępne na necie filmiki, analizowałam jak to działa, marudziłam, że ja chce magiczny kijek, aż w końcu Manai przyniósł kiedyś pierwszy taki na trening. Jak dorwałam go w swoje ręce, tak nie oddałam już w ogóle. Największym problemem z levistickiem jest to, że tu już trzeba samemu być kreatywnym G: Ale opanowanie go nie zajęło Ci dużo czasu? S: Jeśli coś mi się bardzo podoba i poświęcam mu sporo czasu to dość szybko widać efekty.wachlarze diablicy A w levisticku się zakochałam! Poza tym jak już mówiłam, jest to na razie tak słabo rozwinięty sprzęt, że nie trudno opanować te kilka technik, które istnieje. G: Jak długo już masz tę zabawkę? S: Pewnie gdzieś w grudniu, może w listopadzie będzie już rok, ale nie trenuje tak intensywnie jakbym chciała, głównie ze względu na brak czasu. I nie wymyślam nowych tricków tak często jak powinnam. Zresztą od czasu do czasu ktoś mi podrzuca jakiś ciekawy ruch. G: Ale sam levistick to nie wszystko, jego magia kryje się w umiejętności pokazania go. S: Dokładnie, umiejętności na manipulacji na levisticku to 20% pozostałe 80% to ruchy drugiej ręki i całego ciała. To podobnie jak z wachlarzami G: Ty jesteś w tym świetna, zdradzisz nam swój sekret? S: Może jestem najlepsza bo nikt inny się za to jeszcze porządnie nie wziął Ale tak naprawdę sekret tkwi w tym, że bardzo lubię tańczyć i podobno nawet mi to wychodzi, a jeśli się coś lubi od razu inaczej to wygląda G: Taniec przewija się przez wszystkie Twoje pasje, a więc jest to kolejna namiętność? S: Ja tańczyłam od zawsze, w rodzinie krąży plotka, że zanim zaczęłam porządnie chodzić -zaczęłam tańczyć. Kiedyś babcia miała straszną kapę bo szedł pochód pogrzebowy z orkiestrą a ja zaczęłam tańczyć na środku ulicy, ale czego można wymagać od trzylatka Chyba nie traktuje tańca jako pasję tylko jak codzienność, tańczę robiąc obiad, myjąc zęby, jeżdżąc na krześle na kółkach po pokoju - to się dzieje trochę bezwarunkowo. G: Co najbardziej lubisz tańczyć? S: Co tańczę? Jak mówi mój tata " mnie muzyka w tańcu nie przeszkadza". Po za XV wiecznym tańcami dawnymi i kilkoma lekcjami tańca irlandzkiego nigdy nie uczyłam się tańczyć w taki sposób, żeby mieć instruktora, więc nie wiem czy mogę o sobie mówić, że jestem tancerką. Ruszam się tak, jak mi to muzyka dyktuje. G: Do swoich pokazów tworzysz niesamowite stroje, czy to jest coś czego się kiedyś uczyłaś? S: Chciałam zapytać, czy da się tego uczyć ale przypomniałam sobie ze są szkoły projektowania ubioru ;P Nie, do takiej szkoły nigdy też nigdy nie chodziłam G: Masz pomysł na coś, ile czasu zajmuje Ci wcielenie go w życie i ile pomysłów na ogół odpada? Szy smoczycaS: Chyba żadne pomysły nie odpadają, przynajmniej teraz żadnego sobie nie przypominam, jeśli już to trafiają na półkę " do realizacji". Przeważnie jest tak, że nie mogę spać bo mam noc pełną pomysłów, leże na łóżku i pomysły we mnie trafiają. Wtedy biorę kartkę i zapisuje wszystko. A rano jak się budzę po 2 godzinach snu, robię listę zakupów i przez kilka kolejnych dni nie śpię mniej niż zazwyczaj (a zazwyczaj i tak śpię za mało), bo po nocach robię swoje kostiumy. Często zdarza się, ze kostium kosztuje więcej niż dostaje za jakieś zlecenie, ale w końcu to hobby więc nie ma co oszczędzać. Inna sprawa ze nie mam ani przygotowania krawieckiego i moje stroje nie zawsze są tak perfekcyjne i trwałe jakbym sobie mogła tego życzyć. Bardzo często szyję coś na podstawie ciuchów które mam, po prostu kopiuje ich sposób szycia. G: To niezwykłe ile swoich planów jesteś w stanie zrealizować. S: Ja po prostu żyję, jakbym miała jutro umrzeć. Idea jest taka, że jak masz mało planów i zrealizujesz połowę to w życiu niewiele Ci się udało, ale jak masz tych planów od groma to zrealizować 50% to sukces! G: No tak, jednym z Twoich pomysłów, było przejęcie inicjatywy i kolejna próba założenia Polskiego Stowarzyszenia Żonglerskiego. S: Miałam dobre lekcje z wiedzy o społeczeństwie i wiem jak duże możliwości daje samoorganizowanie się, dlatego wzięłam się za przywracanie do życia po raz 5, 6 i 11 inicjatywy PSŻ czy Polskiego Związku Żonglerskiego, który ma pomagać wszystkim kuglarzom. Przyda się to mnie, przyda się to innym, a ja dodatkowo będę mieć poczucie, że udało mi się w życiu coś zrobić. No i przede wszystkim stowarzyszenie pomoże nam w kilku istotnych sprawach jak podnoszenie umiejętności i poziomu bezpieczeństwa, organizowaniu konwencji i pozyskiwaniu funduszy na działalność kuglarską. G: No to za zakończenie jeszcze Szy prywatnie. Kiedy nie zajmujesz się tym, czym się zajmujesz.. Studiujesz. S: W tej chwili jestem na II roku prawa na UJ (trochę schizofreniczny kierunek studiów dla kuglarza) i sądy, papiery, podpisy i rejestracje nie przerażają mnie w żaden sposób. G: Prawo, wydawało by się taki poukładany kierunek, a Ty masz osobowość artystki, tryskasz pomysłami, eksperymentujesz, jak udaje Ci się to godzić? S: Wyznaczam sobie okresy, kiedy jest ważniejsza uczelnia i nauka, a kiedy ważniejsze jest kuglarstwo. Przez taki podział czasami cierpi jedna lub druga opcja, ale to chyba jedyny możliwe rozwiązanie. No i dni kiedy normalnie śpię można policzyć na palcach. G: Prawo to raczej pamięciowe studia, które podobno zabijają kreatywność, jak to jest u Ciebie?notatki Szy S: U mnie jest wręcz na odwrót, ostatnio wykład z Prawa Cywilnego był tak nudny, że zaczęłam pisać artykuł o sztuce ulicznej do pism o tematyce teatralnej, więc prawo co najwyżej wzmaga moją kreatywność na zasadzie kontrastu. Za to dość mocno zmienia słownictwo i trochę modyfikuje sposób myślenia, nawet teraz muszę się pilnować, żeby nie przynudzać jakimś formalnymi stylizacjami G: A jak w takim razie wyglądają Twoje notatki? S: Obecnie wszystkie mają porysowane kółka na brzegach, a niektóre reklamują Powerizery, bo wiem, że zostaną skserowane i rozprowadzone na dziesiątki studentów G: Czy w związku ze swoimi działaniami masz jakieś marzenia kuglarskie? S: Stworzyć grupę która będzie miała do pokazania same show które będą zapadać ludziom w pamięć, żeby dzieci wracając do domu opowiadały rodzicom a o tym co widziały na naszych pokazach. A Ci co się znają, mówili „niech będzie, ok”. Myślę, że Sirrionowi jeszcze trochę do tego brakuje, ale staramy się jak możemy G: Szy, dziękuję Ci za miłą rozmowę. |
Podstrony
|