ďťż
Ĺwiat eMki
Już się nosiłem z zamiarem zgromadzenia materiałów na praktyczny poradnik dla początkujących, aż tu nagle z nieba spadło mi na kolana DVD mało znanego Fina – Sakari Männistö, firmowane przez Peapot Team .
Płytka rozkręca się w CD-romie, a ja wspominam (ktoś pomyślał: „tak, "wspominam”. Dobre sobie”? ) jego występ Casio-Six w Pradze, lukrecjowy trunek jego przepisu i zawodzenie tłumu Skandynawów skandujących „Saku!” jak tylko opróżnili ostatnią butelkę Pilsnera. Jeśli już mieliście styczność z kultowymi produkcjami Peapota, to widzieliście Sakariego w Radical Club News, gdzie wystąpił właśnie jako młodociany Saku. Ale już na pewno większośc z Was widziało no tit leone Taa... Upojne noce i czerstwe poranki. Któżby pomyślał, że można mieć obie rzeczy na raz, skompresowane do 1 godziny (40 plus 20 minut bonusów). Menu spełnia swoją funkcję. Jest estetyczne, zawiera wybór scen z podglądem. Wciskam play, a tam... Jakość nagrania jest ledwo przeciętna, nie ma co marzyć o tej z nowszych Gatto Entertainment (chwilowo niedostępne); światło blade, podbiegunowo-jesienne; scenerie... Najwyraźniej zaplecze teatru, gdzie nasz bohater zwykł trenować. Innymi słowy scenerii nie ma, a materiał jest taki sobie. Muzyka od początku do końca jest skromna i powściągliwa. Przychodzi ochota na zastąpienie jej moją ulubioną listą w iTunesie. W porę się orientuję, że lepiej nie popełniać tej zbrodni. Oto, bowiem wspomniane „czerstwo”. Tutaj skromna i powściągliwa znaczy ilustracyjna. A przeciętne i blade – klimatyczne. Kilka ścieżek kojarzę z innych filmów, dostępnych za darmo w sieci. Montaż nie jest oszczędny, ale zarazem zrobiony profesjonalnie i nie rzuca się na widza ani nie przeszkadza, tylko ładnie wkomponowuje w całość. Materiał razem ze swoją swobodną formą jest przepełniony efektami, mnóstwo w nim dość złożonych scen z nawarstwiającymi się planami. Jest retro-analogowy, podobnie jak z resztą muzyka. Chcąc go bardziej jednoznacznie określić pokusiłbym się o porównanie do samej żonglerki - bardzo zmyślne triki, pomyślnie rozwijające się, aby na końcu polec z hukiem. Potem grożą upadkiem jeszcze nie raz, bo przecież jesteśmy w połowie występu. Imponująca konsekwencja. Lecz zanim posunę się tak daleko w etykietowaniu, dociera do mnie obecność Saku w kadrze. Postać co najmniej niezgrabna, wczorajsza i - jak boga kocham ( ) – autentyczna. To po prostu niesamowite, jaką ten ludzik przechodzi metamorfozę w momencie, kiedy to zaczyna się... Żonglerka powoduje... Sprawia ze... Robi wrażenie... To część tak „upojna”, że język się plącze. Zaczyna z grubej rury. Każda próba nadążenia za tym, co się wyprawia wzmaga uczucie, ze przegapiamy coś „interesującego”. Po pierwszym ujęciu jestem rozdzierany przez odruch naciskania „ |
Podstrony
|