ďťż
Ĺwiat eMki
Kim jest osoba współuzależniona?
Istnieją rozmaite definicje i opisy współuzależnienia, ale najbardziej wszechstronna wydaje się ta, którą podaje Melody Beattie: „Współuzależnioną jest osoba, która pozwala na to, by zachowanie innej osoby oddziaływało na nią ujemnie i która obsesyjnie stara się kontrolować zachowanie oddziałującej na nią w ten sposób osoby.” Istotnymi elementami tej definicji są słowa „obsesyjnie” oraz „kontrolować”. Obsesyjne, czyli natrętne myśli przytłaczają wszelkie inne, wysysając z człowieka energię psychiczną. Mogą pojawić się w dowolnym momencie i - co jest dość dziwne - wszelkie próby pozbycia się ich na ogół jedynie wzmagają ich intensywność. Próby odpędzenia natrętnych myśli przypominają usuwanie z drogi zwiniętej sprężyny przez ściskanie jej: z im większą siłą naciska się na nią, tym silniej się ona rozkręca. Ryzykując nadmierne uproszczenie moglibyśmy powiedzieć, że człowiek uzależniony to ktoś, kogo nęka przymus używania środków chemicznych, natomiast osoba współuzależniona ma obsesję na punkcie używania tych środków przez uzależnionego oraz konieczności kontrolowania go. Podobieństwa między zachowaniami osób uzależnionych i współuzależnionych są zaskakujące. Człowiek uzależniony zwykle szuka nowych sposobów, aby kontynuować nałogowe zachowanie, jednocześnie usiłując uniknąć niszczących konsekwencji, jakie ono powoduje. Może pić alkohol lub zażywać kokainę „tylko w czasie weekendów” czy przyjmować określoną dawkę, która daje upragnionego „kopa”, ale nie wystarcza, aby spowodować intoksykację. A gdy próby panowania nad własnym nałogiem zaczynają zawodzić nie powie sobie: „Nie potrafię tego kontrolować”, ale stwierdzi: „Ta metoda nie działa, muszę znaleźć lepszą”. Podobnie ktoś współuzależniony nie wyciągnie wniosku, że skoro jego wysiłki zmierzające do powstrzymania osoby uzależnionej okazały się daremne, to nie istnieje metoda niezawodnej kontroli, ale szuka nowych sposobów, które będą skuteczne. Jak to się dzieje, że ludzie w sposób tak rażący potrafią sami sobie przeczyć i nie dostrzegać tego, nawet kiedy zwraca się im na to uwagę? Odpowiedź brzmi: odpowiedzialne za to jest zaprzeczanie. W uzależnionym, zniekształconym myśleniu jest ono w znacznej mierze spowodowane silnym oporem wobec zmian. Jak długo ktoś zaprzecza rzeczywistości, tak długo może trwać przy swoich nawykowych zachowaniach. Jeżeli człowiek uzna, że rzeczywistość jest taka, jaka jest, może to wciągnąć go w bardzo trudny dla niego proces zmian. Ludzie bez trudu akceptują zmiany, kiedy chodzi o kogoś innego. Kiedy alkoholik mówi: „Nie musiałbym tyle pić, gdyby moja partnerka poświęcała mi więcej uwagi”, w istocie stwierdza: „Nie potrzebuję zmiany. Spowodujcie, żeby moja partnerka się zmieniła, a wtedy ze mną będzie wszystko w porządku”. Osoby współuzależnione mogą na przykład usilnie szukać pomocy w przekonaniu, że specjalista powie im, co zrobić, żeby powstrzymać kogoś przed nadużywaniem środków chemicznych. Gdy dowiadują się, że nie mogą zrobić nic, żeby zmienić zachowanie uzależnionego, czują się bezsilne i rozczarowane. Często też wycofują się, gdy specjalista zasugeruje, żeby przyjrzały się własnym zachowaniom i zaczęły dokonywać zmiany w sobie. Szczególnie łatwo tracą zainteresowanie, słysząc jak ludzie z Al-Anonu mówią: „Nie przyszliśmy tu po to, aby zmieniać naszych partnerów, ale po to, aby zmieniać samych siebie”. „Zmieniać siebie?” - mógłby powiedzieć ktoś taki - „Dlaczego miałbym zmieniać siebie? Przecież to nie ja piję!”. Dla zabawy zrób następujący eksperyment. Połóż skrzyżowane ręce na piersiach, a następnie przyjrzyj się ich ułożeniu. Niektórzy ludzie kładą lewą rękę na prawej, inni robią odwrotnie. Kiedy sprawdzisz, jak to zrobiłeś, wyprostuj ręce. Teraz ułóż je znowu, ale tym razem odwrotnie: jeśli normalnie kładziesz prawą rękę na lewej, to teraz połóż lewą na prawej. Zauważysz wtedy, jak dziwnie się czujesz. Stary sposób jest naturalny i odprężający. Nowy może ci się wydawać dziwny, i możesz mieć poczucie, że nigdy nie uda ci się w tej pozycji odpocząć. Skoro prosta zmiana ułożenia rąk jest tak niewygodna, to pomyśl, jak niewygodna może być zmiana własnego zachowania czy sposobu życia. Członkowie Al-Anonu wyznają następującą potrójną zasadę: „Nie ty to SPOWODOWAŁEŚ, nie jesteś w stanie tego KONTROLOWAĆ i nie możesz WYLECZYĆ”. Ale ludzie często czują się odpowiedzialni za uzależnienie bliskiej osoby i próbują ją kontrolować w przekonaniu, że mogą ją uzdrowić. Czasami odnosi się wrażenie, że osoba współuzależniona chce powiedzieć: „Mam tak wielką władzę, że mogę wywołać uzależnienie, kontrolować je bądź leczyć”. To nie jest poczucie wyższości ani arogancja - wręcz przeciwnie, takie przekonania są często reakcją obronną wobec poczucia niższości. Potrójna reguła ma wyraźny związek z kompleksem niższości. Na przykład osoba współuzależniona myśli: „Spowodowałam nałóg mojej córki, bo gdybym była lepszą matką, to ona nie wpadłaby w uzależnienie. Gdybym tylko potrafiła zapewnić jej pomoc i oparcie! Ale ja ją zaniedbywałam. Gdybym była lepsza, brałaby mniej albo w ogóle przestała”. Uczucia te są powszechne wśród współuzależnionych, zwłaszcza we wczesnych stadiach nałogu bliskiej osoby. Uzależnienie i współuzależnienie mają ze sobą wiele wspólnego. W obydwu przypadkach często występuje samo-okłamywanie w takich formach, jak zaprzeczanie, racjonalizacja i projekcja. W obydwu mogą współistnieć sprzeczne przekonania, występuje także zaciekły opór wobec samej zmiany oraz pragnienie zmieniania innych. W każdym z nich spotykamy się ze złudzeniem kontroli oraz niską samooceną. Zatem w obydwu przypadkach wyraźne są wszystkie cechy uzależnionego sposobu myślenia, a jedynym elementem różnicującym może być zażywanie środka chemicznego lub nie korzystanie z niego. Fragmenty pochodzą z książki Abrahama Twerskiego pt. „Uzależnione myślenie” |
Podstrony
|