ďťż
Ĺwiat eMki
miały być parki i alejki - owinięte szaliki.
goniące się po chodnikowych torach liście; jeden z nich - nieco przy tuszy - zasapany jaskrawo czerwony. obok niego chorowity, jak zwykle spóźniony, z papierami z natury żółtymi. wokół nich poszumem tańczyliby mali indianie. heja, heja. jakiś szczekacz z ogonem bezlitośnie podawałby mi je w zębach. coś mało krwi, wszystko zbladło ostatniej nocy. smutki lecą z nieba, obijają się o jednosekundowych znajomych. - jest pięknie - za szybą kochają się pary wciąż barwne. a tutaj ławka przykleja mrozem i szczypie po udach. twarz, ręce wkomponowały się w krajobraz. |
Podstrony
|