ďťż
Ĺwiat eMki
http://malbork.naszemiasto.pl/sport/742092.html
Jak w kalejdoskopie zmieniała się kwestia organizacji międzynarodowego turnieju podnoszenia ciężarów o puchar zamku malborskiego. Informowaliśmy o kłopotach organizatorów, a później o nadziejach, że jednak zawody mogą dojść do skutku. Niestety, sprawdził się czarny scenariusz. Turnieju nie będzie. Prezes Rzemieślnika Malbork, który chciał reaktywować imprezę, zdecydował o odwołaniu przygotowań. - Miało na to wpływ kilka spraw - mówi Stanisław Partyka, prezes Rzemieślnika. - Nie miałem wsparcia ze strony osób, po których się tego spodziewałem. Tak jakby nikomu nie zależało na tych zawodach. Pomocą służyli mi Mariusz Mierzwiński, dyrektor Muzeum Zamkowego, Bohdan Paczkowski, dyrektor Miejskiego Domu Kultury, i Zbigniew Rąbalski, właściciel drukarni Heldruk. I im chciałbym podziękować. Niestety, ta pomoc nie wystarczyła. Ja sam nie byłem w stanie podołać wszystkim obowiązkom. Klub miał kłopoty m.in. ze sprowadzeniem odpowiedniego zadaszenia na potrzeby zawodów. Gdy wydawało się, że uda się je wynająć z Nowego Dworu Gdańskiego, po chwili okazywało się, że jednak jest popsute. - Nie wiem, czy to była złośliwość, czy po prostu miałem takiego pecha - mówi Partyka. Pierwszy Turniej o Puchar Zamku Malborskiego odbył się przed dziesięcioma laty. Reaktywacja zawodów miała ponownie rozpropagować podnoszenie ciężarów wśród mieszkańców Malborka. W zamyśle klubu Rzemieślnik było sprowadzenie kilkunastu zagranicznych sztangistów startujących w kategorii powyżej 105 kg. Impreza wyłoniłaby najsilniejszego ciężarowca. Niestety, i w tym przypadku nie udało się wprowadzić pomysłu w życie. Klub od początku miał problemy z namówieniem sportowców do udziału w malborskim turnieju. Stanisław Partyka nawet osobiście, podczas pobytu na zawodach w Kaliningradzie i Strasburgu, namawiał trenerów poszczególnych ciężarowców. - Swoje uczestnictwo zadeklarowało dwóch Łotyszy i dwóch Rosjan - opowiada prezes Rzemieślnika. - Wystartować też mieli czterej czołowi zawodnicy Polski. Ale przy takim układzie byłby to raczej mecz niż międzynarodowy turniej. Mnie zależało na konkretnych zawodach z czołowymi ciężarowcami. Jestem załamany tą sytuacją, spadkiem zainteresowania kibiców tym niezwykle widowiskowym sportem. Nie tylko w Malborku, ale w ogóle. Przykro mi, że sprawy przybrały taki obrót. Nie wiem jeszcze, czy za rok będę się starał o reaktywację malborskiego turnieju. Jacek Skrobisz - Dziennik Bałtycki |
Podstrony
|