ďťż
Ĺwiat eMki
zachód słońca
w tej niepewności ciężkiej jak wieko fortepianu tylko jej dłoń mogła obudzć ze snu uschnięte stokrotki zapomnieniem deszczu w korycie czułych rzek po śladach które straciły nawet swój cień rozmyty łzami dziś jeszcze bardziej wilgotnymi mogłem naśladować ruchy warg tego z nazaretu kiedy opuszczony w oliwnym gaju poczuł strach i zdradę modląc się za schodzących zewsząd samozwańców ale ich dłonie były puste jak nadzieja że odnajdzie się w końcu niemowlę w kołysce wyjęte spod prawa odszczepieńca wyrzutka mizeraka |
Podstrony
|