ďťż

Pojedynek

Świat eMki
Pisane tylko i wyłącznie w ramach ćwiczeń, ale przypadło mi jakimś niewytłumaczalnym sposobem do gustu. Tu mnie nie pogryzą, a może komuś sie spodoba. ^^

Człowiek był i jest tylko człowiekiem.
Może to i lepiej?

Autorstwo własne (nie chwaląc się wcale )

Mówi się, że życie jest zbyt krótkie, by je poświęcić szachom.
Ale to już wina życia, a nie szachów.

John Napier

Biały pion idzie dwa pola do przodu. Zaczyna się gra.
Mrok zaciemniał niemal cały pokój. Chował przed oczyma to, co tworzy obraz – szczegóły. Pokazywał zaś to, co tak łatwo zmienić w sposób taki, by podobało się oglądającemu – ogół. Ogół to stare, drewniane meble, wytarty, wiekowy dywan i duże, oprawione w mosiądzową oprawę lustro wiszące w przedpokoju. Szczegół to unoszący się dym z cygara, powiewająca na wietrze z otwartego okna zasłona oraz otwarta gdzieś w środku książka.
Czarny pion wychodzi naprzeciw białemu. Oba są zablokowane i nie mogą iść do przodu. Ponoć lepiej z rozwagą stać w miejscu, niż bez celu iść naprzód.
Gdyby on to wiedział. Wtedy. Gdy wszystko się działo. Gdy partia się zaczynała, a nie teraz, kiedy zaraz przeciwnik powie mat i odejdzie z uśmiechem od stolika. Nalał sobie jeszcze whisky.
Zapalił lampkę rozwiewając okoliczną ciemność i rzucając na ściany szare cienie. Wydawały się tak ulotne. Niczym dym wypuszczany co jakiś czas z ust. Trwały jakiś czas, by rozmyć się pod wpływem źródła światła. Takie żałosne...
Krótkowieczne.
Czarny goniec bije skoczka.
Kiedy to było? Dawno. Zbyt dawno by pamiętać. Przyjął, by żyło się wygodniej, że tak jest od zawsze. Po prostu jest lepiej. Kiedy żyjesz nocą, zachód uważasz za piękny, ale nie zdajesz sobie sprawy, iż to dzień jest dopiero wspaniały. Wspanialszy. Ładniejszy. Ale nie wiesz tego, gdyż dnia nigdy nie widziałeś.
Biały pion strąca gońca.
Nauczył się z tym żyć. Kiedy nagle przestajesz się starzeć, jesteś w gruncie rzeczy zadowolony. Potem zdziwiony. Przerażony, kiedy umiera twoja miłość. Zrozpaczony, kiedy umiera ze starości. A ty nadal wyglądasz jak wtedy. Jak zawsze.
Musisz się tyko golić.
Jest zupełnie tak jak teraz. Tylko świat się zmienia, bo słońce zachodzi codziennie. Niezmiennie. To jest jak z szachami. Szachy są niezmienne od... Od zawsze. Świat się zmienia a szachy pozostają takie same jak wczoraj.
Widać na pierwszy rzut oka, że mężczyzna lubi szachy. Na stole w środkowym punkcie pokoju stoi napoczęta partia. Bez białego skoczka oraz czarnego gońca, które leżą na szklanej tafli stolika, zaraz przy szachownicy i w połowie pełnej szklanki z rdzawym płynem.
Wziął do ręki figurę. Ruch czarnych.
Czarny pion bije drugiego, białego pionka.
Zastanawiał się czasami, czy to on zabija czas, czy czas zabija go. Nigdy nie doszedł do tego, jak jest naprawdę. Czasami wydawało mu się, że jest pionem, a czasami zaś, że królem, wkoło którego toczy się gra.

Kiedy po sześciuset latach udręki dowiedział się, że może go zabić zwykłe srebro, zaczął płakać. Tak jak nigdy dotąd w życiu. Jak dziecko zabrane od matki. Jak młodzieniec po odejściu ukochanej.
Rozwiązanie było na wyciągniecie ręki.
Rozwiązanie?
To też za jakiś czas przeszło. To nigdy nie jest rozwiązaniem – myślał. Nie rozwiązuje problemów. Myślał o całym swoim dotychczasowym życiu. O swojej jedynej miłości, która odeszła wraz z przypływem lat, kiedy on nadal przypominał trzydziestolatka. A była taka piękna. Dalej przed oczyma miał jej brązowe loki, pociągłą twarz ozdobioną zgrabnym nosem i pełnymi, różowymi ustami. Nieraz śniła mu się po nocach. Jednak rano zawsze zadawał sobie pytanie czy był to piękny sen, czy raczej koszmar.
Tak od tamtej pory czas wypełniał ciężką pracą oraz szachami. Co jakiś czas zmieniał jednak miejsce zamieszkania, by nikomu nawet przez głowę nie przeszło, że coś jest na rzeczy. Imał się wielu zawodów. Z początku, przez wiele, wiele lat był kupcem. Nie tworzyło to dużego ryzyka, a podróże zaś, jak słusznie zresztą uważał, kształcą. Gdy nadeszła zupełnie inna epoka, a wraz z nią para i maszyny – wyjechał na wschód. Świat stał się zbyt zglobalizowany by pozostać niezauważonym.
Swoje pierwszy szachy dostał w prezencie od pewnego Brytyjczyka, zarządcy w Indiach. Piękne, zdobione, wykonane z najlepszego drewna. Hrabia był dobrym człowiekiem. Lubili rozmawiać o filozofii i pić herbatę w cieniu drzew.
Jednak Hrabia zmarł jak wszyscy inni. Był to ostatni człowiek, z którym się zaprzyjaźnił. Zostały tylko szachy. Najpiękniejsze, jakie kiedykolwiek widział. Zatrzymał je.
Zamiast do ludzi, nauczył przywiązywać się do przedmiotów. Stanowiło to namiastkę człowieczeństwa i pomagało zachować rozum przy tym całym szaleństwie.

Widział w życiu wielu ludzi. Ludzi zachowujących się jak zwierzęta, wyglądających jak królowie, kiedy rzeczywiście byli warci chłopa, oraz chłopów poczciwych, mogących uchodzić za kogoś więcej. W tej chwili on sam chciał być tylko człowiekiem.
Martwym człowiekiem. Przez sześćset lat.
Tak jednakże mamy rok 1905. Czasami miał wrażenie, że miast lat, mijają dni, czasami zaś dni wydłużały się w lata, a sekundy w godziny. Nie umiał tego nazwać po imieniu, chociaż zdawało mu się, że to zwykła szarość. Szarość zabija ludzi, ale nie mogła zabić go.
Dopóki nie dowiedział się o srebrze. Od tamtej pory zaczął wierzyć w Boga. Czuł, że wreszcie odpokutował grzechy młodości, mimo że żałował i prosił o wybaczenie od zawsze. Wiedział już, że filozofowie kłamali. Bóg nie zapędził się w miłosierdziu ani przez chwilę.
Kupił pistolet. Nie jeden, a dwa. Był to zestaw do pojedynków.

Siedział przed lustrem i rozmyślał nad kolejnym ruchem. Kochał szachy. Były takie jak on. Na szklanej tafli stołu leżało już parę figur i pionów. Zaraz obok szklanka whisky, już niemal pusta. Pistolet trzymał w ręku.
Naładowany. Srebrem.
Ginie biały hetman.
Nie zostało na tym świecie niż, co trzymałoby go przy realnym życiu. Tylko ta szachownica i parę ręcznie wyrzeźbionych figur. Tak pięknie, że mógłby grać całymi dniami.
Mimo wszystko nie mógł zdecydować się na ostatni ruch. Poświęcił już hetmana. Jednak to była część planu, by zadać przeciwnikowi mata. Ludzie są zbyt zachłanni, by zauważyć podstęp. Jednak nie czuł się człowiekiem i nie zdołał się oszukać. To nie będzie miało nic z honorowego pojedynku.
Przyłożył broń do skroni.
Skoczek szachuje czarnego króla.
Strzał.
Mat.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  • Powered by WordPress, © Świat eMki