ďťż
Ĺwiat eMki
To jest historia Jałowca ze Srebrnej Góry. Nie wpisuj tutaj swioch komentarzy. Jeśli masz uwagi, pytania lub chcesz skomentować to przejdź do wątku
"Komentarze: Jałowiec ze Srebrnej Góry" ========================================================== Oto jałowiec którego zabrałem ze sobą ze Srebrnogórskiego ośrodka "Parowozownia". Z początku idąc za, już teraz wątpliwym, twierdzeniem ogrodnika myślałem, że to cyprys lub co innego. Pokłute dłonie i zdanie innych osób jednak zmieniły mój pogląd na sprawę i teraz na wszystkie ukłucia na moich palcach zarzekam się, że to jałowiec. Jaka to odmiana? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że "nie rósł" i że ma około 8-10 lat, jak nie lepiej. 16.08.2008. Wykopałem go za zgodą właścicielki ośrodka, wcześniej chciała biedaka wyrzucić. Postanowiłem jednak, że przedłużę jego życie choćby i o sekundy. Powód dla którego roślina nie rosła stał się jasny po wydobyciu. W połowie korzenia, powyżej najlepiej rozwiniętej części wyzierało na mnie próchno. Tak naprawdę, to żywy korzeń miał w tym miejscu średnicę najwyżej 0,5 cm. Nie mając żadnych sensownych narzędzi ani maści ogrodniczej zapakowałem jałowca w worek i pognałem na dworzec. W domu wykonałem szybki rajd po ziemię i donicę o gabarytach mieszczących ten, całkiem rozłożysty, krzew. Tani, przejściowy pojemnik i gotowa mieszanka były według mnie musem, gdyż nie chciałem przez 48 godzin trzymać rośliny w worku. Korzenie obciąłem sekatorem z przekładnią. Większość próchna która pozostała na zdrowej części korzenia została przeze mnie usunięta. Następnie ranę zabezpieczyłem maścią. Po umieszczeniu w pojemniku roślina wyglądała następująco: Noc przesiedziała w domu, gdyż na dworze wiało jakby chciało miasto zdmuchnąć, a nie chciałem ryzykować wystawiania go przy niepewnej pogodzie. Większość słyszała co się na Górnym Śląsku ostatnimi czasy działo. 17.08.2008 Usunąłem dużą część masy zielonej, żeby pozostała ilość korzeni była w stanie wyżywić drzewko. Efekty zabiegu są następujące. Poczekam jakiś czas nim jałowiec się przyzwyczai i nim płyn do jinów nie dojdzie. Wtedy zabiorę się za zabezpieczanie odkrytych fragmentów drewna. |
Podstrony
|